Data publikacji:
7 listopada 2012
Redaktor: 
Decimius
Rozmówca:
Azmodan666
 


Decimius - Witaj Azmodanie!

Azmodan - Witaj!

Decimius - Jak w ogóle rozpoczęła się Twoja przygoda z Diablo, w którym to było roku i jakie okoliczności temu towarzyszyły?

Azmodan - Moja przygoda z Diablo zaczęła się około roku 97, kiedy dostałem od znajomego Pre Release Demo. Pochłonęło mnie na jakiś tydzień intensywnego grania i muszę przyznać, że była to pierwsza gra do której poczułem "to coś". Miała klimat jakiego nie znałem do tej pory w grach. Korespondował on z resztą z moimi ogólnymi zainteresowaniami, tym bardziej było to dla mnie fascynujące. W związku z tym, że wszystko to działo się już po premierze Diablo w Polsce w niedługim okresie w mojej skrzynce pocztowej zagościła przesyłka z moja własną, nielegalną kopią gry. A przyszła ona od znajomego mojego taty z Warszawy. Miał, skopiował, wysłał. Dziękuję ci za to Tomek! Taki był początek. Pamiętam ten dzień jak dzisiaj bo to było całkiem ładne wiosenne popołudnie. Rodzice i siostra wyszli z domu. Byłem z Diabłem sam na sam i już chyba wtedy wiedziałem, że ta gra i klimat jaki jest wokół niej wkradnie się do mojego życia na długi czas, boleśnie odbijając swoje demoniczne piętno na ocenach w szkole. Radość niestety nie trwała wiecznie bo gra przekręcała się na 5 levelu. Do całości wspomnień odnośnie początku warto dodać jedną rzecz. Wtedy (jak większość z nas) nie miałem jeszcze stałego dostępu do Internetu, nie kupowałem żadnej prasy związanej z grami. Moja wiedza na temat rozgrywki była okupiona godzinami spędzonymi nad grą. Wszystko było wtedy możliwe. Dziś czasy są inne. Wszystkie tytuły są dość dobrze znane nawet przed premierą, wiadomo czego się spodziewać, a rozwiązań rozmaitych problemów w trakcie rozgrywki jest w sieci mnóstwo. Nie ma tego napięcia i przyspieszonego tętna. A takie właśnie emocje dawało Diablo.

Decimius - Do kiedy bywałeś na BN Diablo Pol-1 i co się stało, że przestałeś się pojawiać?

Azmodan - Szczerze mówiąc nie bardzo pamiętam. Ciężko to też z resztą ocenić, bo w moim przypadku odwiedziny na BN były coraz rzadsze aż do zaniku. Na pewno "bywałem" jeszcze w 2003 może nawet 2004 bo pamiętam spotkania z ekipą 3M i wyjazdami do Elbląga do Redda i Geran. Później praktycznie przestałem zajmować się Diablo. Ale to wraca do mnie co jakiś czas i patrząc z dystansu bardzo mi brakuje tego klimatu. Nawet już nie samej gry (chociaż zdarza mi się grać) a klimatu który wokół niej się utworzył. Ludzie, miejsca jakieś znajomości w RL. Potem zacząłem już pracę i studia. Doszło mi sporo obowiązków które skutecznie oddaliły mnie od życia na BN. Jednak ludzie to istoty sentymentalne, ostatnio pisał do mnie Wojtek (Voy), teraz Blessed i ten wywiad... Myślę, że będzie to miało jakąś kontynuację i bardzo się z tego cieszę bo przyszło to do mnie w momencie, kiedy zacząłem grać w D3 i jednocześnie myśleć o przeszłości. O ludziach których poznałem i o miejscach w których dzięki temu byłem. Zobaczymy.

Decimius - Po opuszczeniu krainy BN kontrolowałeś to, co działo się na retailu? Czytałeś serwisy związane z tematyką Diablo 1?

Azmodan - Nie, nie kontrolowałem ani nie czytałem żadnych serwisów. Raz na jakiś czas zdarzało mi się odwiedzić POL-1 lub DD, ale to było wszystko. Wyszedłem tylnymi drzwiami i tyle mnie widzieli.

Decimius - Jesteś w ogóle czytelnikiem Diablo1.pl? :)

Azmodan - Miałem i mam w świadomości istnienie tego serwisu, ale ciężko powiedzieć bym był czytelnikiem. Zaglądam raz na jakiś czas.

Decimius - Gdybyś miał wskazać swoją ulubiony serwis D1, to na który by padło?

Azmodan - DD byłby na drugim miejscu bo to faktycznie był serwis. Były momenty, ze pojawiało się kilka newsów dziennie. Pamiętam dzień w którym powstało, kiedy Skinbark nazywał się jeszcze Kronikarzem i nie było wiadomo przez bardzo krótki z reszta czas kim ów kronikarz jest. Później, kiedy było już największym polskim serwisem o Diablo POL-1 zasiliłem szeregi redakcji na krótki czas by zniknąć i nie wrócić. Absolutnym numerem jeden jesli chodzi o strony poświęcone Diablo będą na zawsze dla mnie ex equo The Sin War Yakobusa i Biblioteka Kalaisa. The Sin War pamiętam jako chyba pierwszą stronę o Diablo na jaką trafiłem i było tam mnóstwo informacji. Z kolei Biblioteka Kalaisa, pamiętam jej czarno-białą oprawę była chyba bardziej techniczna, bardziej zgłębiała mechanikę gry. Może mnie pamięć myli ale tak to własnie pamiętam. To dwa serwisy z których też czerpałem wiedzę przygotowując swój poradnik dla wojownika.

Decimius - Pamiętasz swoją pierwszą wizytę na kanale? Jakie emocje temu towarzyszyły, jak wtedy prezentowała się sytuacja?

Azmodan - Nie pamiętam pierwszej, ale pamiętam atmosferę pierwszych wizyt, kiedy jeszcze łączyłem się modemem. Pamiętam, że mogłem to robić dopiero po 22 bo wtedy było taniej. Wówczas też poznałem ERASERA który znacząco przyczynił się do ukształtowania mojego BNetowego kręgosłupa moralnego. Zaoferował mi pomoc i pokazał, że warto szanować innych bo to później wraca. Zasadzie tej hołdowałem zawsze przez co miałem wielu znajomych w różnych miejscach sceny POL-1. Później epoka wyjadaczy w pewnym sensie zakończyła się zabierając bezpowrotnie i ERASERA. Mimo, że z jego klanem miałem później kosę nosząc sztandar 666 był, jest i będzie dla mnie największym z Wielkich Mistrzów - wojownikiem i osobowością.

Decimius - Czy dziś masz kontakt z Eraserem? Utrzymujecie jakiekolwiek relacje?

Azmodan - Nie, ale kiedy spotykaliśmy się regularnie w ramach grupy 3M, miałem okazje poznać go podczas jednego z takich spotkań.

Decimius - A kto miał największy wpływ na twoją technikę gry? Który z graczy wprowadził Cię w świat dueli?

Azmodan - Ciężko mi to jednoznacznie określić. Moja technika rozwijała się z czasem. Wówczas każdy z kim grałem miał na nią wpływ ale to chyba nic nowego. Gdybym miał wyłonić osoby, które odcisnęły na moim stylu największe piętno, cóż w pierwszej linii poszedłby na pewno Lucyfer. Kolejno, choć kolejność nie ma tu znaczenia wymieniłbym Gonara, Azera, Namara, Cassiusa, Glisa, Daggera, Grzybka, Redianę i parę innych osób które pominąłem - za co przepraszam. Te osoby miały znaczący wpływ na moje umiejętności.

Decimius - Gdy trafiłeś na BN to rozpocząłeś swe zmagania od wojownika, czy innej klasy postaci?

Azmodan - W multi zawsze grałem wojem. Z resztą do dzisiaj w każdej grze instynktownie wybieram postać oscylującą wokół tego schematu. Nie wiem z czego to wynika, ale tak już jestem skonstruowany. Wiem, że jak podejdę i pierdolnę z aksa to na pewno zdechnie.

Decimius - Czy od samego początku grałeś jako Azmodan?

Azmodan - Nie, na początku niesiony klimatem Warhammera przybrałem imię Kurta von Diehl, ale to zmieniło się wraz z powstaniem 666 i trwało aż do końca. Nigdy nie byłem typem gracza wielowymiarowego.

Decimius - Czy niektóre znajomości z BN przetrwały w realu? Przyjaźnisz się z kimś z tamtych lat?

Azmodan - Raz na jakiś czas uda mi się spotkać z Lucyferem, ale w związku z tym, że nie mieszka on już w Polsce jest to utrudnione. Od zawsze byliśmy kumplami z podwórka, chodziliśmy razem do jednej klasy w szkole podstawowej, więc już zawsze będziemy kolegami czy się spotykamy czy nie. W ogóle to bardzo rozrywkowy gość jest i żałuję, że jest tak mało okazji do spotkań.

Decimius - Których graczy z Twoich lat gry ceniłeś najbardziej i dlaczego?

Azmodan - Trudne pytanie bo najchętniej wymieniłbym kilku, ale chyba byłby to Skunek. To był po prostu świetny woj, który przez długi czas gry na bardzo wysokim poziomie przywykł do swoich sukcesów w związku z czym nie miał zbytniego parcia by cokolwiek komukolwiek udowadniać. Dla mnie to ogromna zaleta, jakiej brakowało innym, których sukcesy przychodziły nagle i równie nagle odchodziły. Skun odkąd pamiętam zawsze grał świetnie dlatego byłby moim wyborem.

Decimius - Masz świadomość, że po latach jesteś wymieniany jako jeden z czterech najlepszych wojowników na BN?

Azmodan - Wiem, że nie zamykałem listy, ale pierwsza czwórka jest zaskoczeniem...

Decimius - Czy tego typu wyróżnienie coś dla Ciebie znaczy?

Azmodan - Oczywiście, chociaż to jest dla mnie bardziej kwestia interpretacji rzeczywistości niż dający się sprawdzić fakt. Moje sukcesy nie są mierzalne w żadnym stopniu. Nie brałem udziału w ligach, turniejach, wojnach klanowych o których ktokolwiek by pamiętał ani innych zestawieniach które czarno na białym potwierdziłyby mój bilans. Myślę, że moja pozycja w tym gronie może brać się z faktu, że chętnie dzieliłem się swoją wiedzą i umiejętnościami. Osoby, z którymi się nią podzieliłem a które być może później świeciły swe triumfy na arenach zapamiętały mi to i stąd 666 w zestawieniu. Dla mnie to tym większe wyróżnienie jeśli tak jest w istocie. Przewrotnie dodam, że to właśnie cytat z Azerotha: "Nigdy nie zdradzaj sekretów, które pozwalają ci wygrywać", zainspirował mnie do napisania mojego poradnika dla wojów. Cytat z reszta znalazł się w poradniku zaraz przed wstępem.

Decimius - A gdybyś Ty miał zrobić swoje własne subiektywne zestawienie trzech najlepszych graczy, których dane było Ci poznać, to kogo byś wymienił i dlaczego?

Azmodan - Jeśli mowa o wojach typowałbym Skuna, Morgona i Azera. Do tego dodałbym Redianę, walka z nim to było piekło. Nie jestem jednak obiektywny. Szczerze mówiąc nie bardzo pamiętam jak każda z tych osób grała. W wypadku wojowników to były po prostu podchody, nie było jakichś wielkich taktyk. Trzeba było wiedzieć kiedy się zatrzymać, kiedy iść, kiedy atakować a kiedy czekać. Ci co czuli te aspekty gry lepiej - wygrywali. Od tego w 95% zależało zwycięstwo. Pozostałe 5% miało za mało DEX'a.

Decimius - Która klasa postaci sprawiała Ci najwięcej problemów w duelach?

Azmodan - To pytanie zmusza mnie do przypomnienia jednej rzeczy. Nie walczyłem z Magami. W związku z tym raczej ciężko tu mówić o klasach z którymi walczyło się trudno. Powiedziałbym raczej, że z pewnymi graczami było trudno. Klasa w tej sytuacji odgrywała role drugoplanową. Gdy na duela wołał(a) mnie Rediana - nie odmawiałem ale szczerze mówiąc nie pamiętam bym choć raz z nim wygrał. Było też kilku wojów z którymi walki trwające po kilkadziesiąt minut zapamiętam do grobu. Tak się grało np. z Azerem.

Decimius - Z jakiego powodu nie grałeś z magami?

Azmodan - Byłem 100% wojem, mój współczynnik magii został zaniżony do 0. Żadnych czarów. Takie miałem podejście. I mam nadal, nie lubię mieszanek, jedną drogą a konkretnie. Nie lubię SUV'ów (; Dlatego też w tej konfiguracji nie widziałem sensu współzawodniczyć z magami. Wojów było na BN sporo, miałem z kim walczyć, tym bardziej, że magowie nigdy nie interesowali mnie jako przeciwnicy. Szanuję wspomnianych przeze mnie wcześniej wojów, bo z tego co mi wiadomo w tym gronie jestem jedynym który nie grywał z magami.

Decimius - Wróćmy jeszcze do Twoich początków na BN. Jak z perspektywy czasu oceniasz tamten retail. Grałeś w czasach, gdy w Diablo 1 grało sporo graczy. Tamten świat był raczej przyjazny, czy może trudny dla początkujących?

Azmodan - Dla kogoś, kto wchodzi i jest nowicjuszem początki zawsze i wszędzie są trudne. W czasie kiedy zaczynałem swoją przygodę z D1 na BN system dueli, mimo swojej pozornej prostoty (która uwidacznia się zwłaszcza z perspektywy czasu) w sposób bardzo bolesny sprowadził mnie na ziemię. Zaczynając przygodę sądziłem, że mam niezły sprzęt, bo przecież nie ginąłem już w podziemiach. Okazało się jednak, że trzeba zacząć od nowa zbierać graty, że tutaj zasady są inne i trzeba się do nich dostosować w jakimś stopniu. Z drugiej jednak strony ten początek był bardzo ekscytujący bo postępy nowicjusza zawsze są największe i najbardziej przez niego odczuwalne. W tym czasie bardzo pomógł mi właśnie ERASER, który dał mi pierwsze wskazówki co do wyposażenia i tego jak z grubsza prowadzi się walkę. A wbrew pozorom nie było wcale tak dużo chętnych na dzielenie się wiedzą z kimś kto zadaje pytania bardzo podstawowe. Dzisiaj można rzec śmiało, że dzięki niemu możemy sobie tu teraz rozmawiać.

Decimius - Dużo było wówczas aktywnych klanów, w których coś się działo?

Azmodan - No na pewno więcej niż rok, dwa czy pięć lat później. Gry są raczej równią pochyłą jeśli chodzi o aktywność graczy i rzadko zdarzają się, że do gry nagle wraca 10 lub chociaż 5 tys. zawodników którzy przyczyniają się do jej ponownego rozkwitu. Diablo miało swoje lepsze i gorsze czasy, ale nie było wyjątkiem. Pamiętam był taki okres, że się wchodziło na kanał i nie było ludzi, siedzieli jacyś trzej maruderzy i to wszystko. Potem jakoś to odżyło, ale nie traktowałbym tego jakoś globalnie. W czasach kiedy z Lucyferem kręciliśmy dym z 666 klanów było sporo, działo się dużo, czego najlepszym świadectwem jest powstanie Diablo Day w tamtym okresie. Z tego co pamiętam jedne z pierwszych newsów dotyczyły właśnie naszej kosy z OKD i paroma innymi klanami i ogólnie naszej antyklanowej postawy. Coś wtedy spierdoliliśmy bo to jednocześnie był czas kiedy zyskaliśmy najwięcej przyjaciół i zwolenników. Był taki czas, że sporo się kręciło wokół nas. Wspomnienia tego czasu są nierozerwalnie związane z dźwiękiem łączącego się modemu i rachunków za telefon znacznie przekraczających przeciętną normę.

Decimius - Swego czasu napisałeś ODEZWĘ do graczy Diablo, a właściwie masterów klanów, aby uporządkowali sytuację w swoich przybytkach. Mógłbyś czytelnikom pokrótce opowiedzieć, co Cię skłoniło do tego?

Azmodan - No cóż, do napisania mojej odezwy skłonił mnie dość kiepski stan struktury, zwanej klanem. Frustrował mnie taki stan rzeczy, a wówczas bardzo zależało mi na polskiej scenie D1. To się zmieniło z czasem, gdy zrozumiałem, że klany wcale nie są potrzebne a przynajmniej nie w takiej ilości i formie. I że być może lepiej dać zginąć tym, które nie są dość mocne by przetrwać. W moim pojmowaniu, główną ideą klanu jako takiego była jego elitarność. Dążyłem do tego, by klany były bardziej zamknięte, co przybliżyłoby bardziej ich członków od siebie, a co za tym idzie poprawiło jakość funkcjonowania całej struktury. Wychodziłem z założenia, że jeśli członkowie zwiążą się bardziej ze sobą - lepsza będzie ich współpraca na rzecz klanu i wzajemna pomoc. Sporym problemem klanów, który swoją drogą daje się zauważyć nawet dzisiaj w innych grach było to, że klany miały straszny przemiał ludzi, co w zasadzie sprowadzało ich rolę do czegoś bardzo przyziemnego i nie wartego większej uwagi. Jeśli za przykład weźmiemy np. Black Dragons, gdzie dostać się było już trudniej - zauważymy sens tego stwierdzenia, bo dla mnie ten klan był właśnie takim monolitem. Nie znam nikogo w BD kto byłby tam przypadkowo. Poza tym najważniejszym aspektem elitarności, mierziły mnie w klanach jakieś punktacje, podliczanie członków itp. Byłem i jestem zwolennikiem indywidualnego zarabiania na własną renomę a nie posiłkowania się punktami i innego typu statystyką. Nagminnie zdarzały mi się prośby o to bym oddał swoje ucho bo zbiera na awans. Co za bezsens. To mi uświadamiało jak działają klany i też był to kamyk lawiny która porwała mnie do napisania ODEZWY. Wtedy o coś mi chodziło, dzisiaj moje spojrzenie na sprawę jest nieco inne, dlatego ciężko mi mówić o tym z emocjami, jakie miałem kiedyś.

Decimius - Który klan ceniłeś najbardziej za jakiego działania i rozwój polskiej sceny?

Azmodan - Z perspektywy czasu chyba byłoby to OKD i KGB. Z OKD nie układało mi się dobrze, ale Skrzetuskiego zawsze lubiłem. To był facet z głową na karku, nigdy nie oddawał pola w dyskusji. Nawet poznaliśmy się na jednym ze zlotów w Malborku i mile to wspominam. Pamiętam jak wracałem stamtąd pociągiem ze Skorym - byliśmy najebani jak szpadle. Do dziś nie pamiętam czemu nie zostaliśmy na noc. Nie mam pojęcia, może matka kazała wracać :P Wracając do klanów - z KGB znałem trochę ludzi i byliśmy w dość dobrej komitywie, zwłaszcza z Daggerem. Orlos z WOA też dawali radę i przetrwali nie jeden kryzys. W BD też miałem sporo znajomych. Ssaq odwiedził mnie kiedyś w Gdyni i byliśmy wspólnie na małym zlocie w Malborku. Jest ogólnie dużo klanów o których, mimo wad albo niedowładu intelektualnego ich niektórych członków można by powiedzieć sporo dobrego. Myślę, że czas zniekształca pojmowanie rzeczywistości i teraz pamiętam więcej dobrych rzeczy niż złych i niech tak zostanie.

Decimius - Gdybyś miał wymienić jednego gracza, który wyróżniał się w sposób szczególny na kanale, to na kogo by padło?

Azmodan - To nie może być nikt inny jak SpelCast i jego klan hakierów PKPL. Mimo jego irytującego sposobu bycia, beznadziejnego poczucia humoru i ordynarnych tekstów wspominam go jako osobę z która robiliśmy sobie wspólnie jaja z innych graczy, a to samo w sobie jest już miłym wspomnieniem. Nie wiem czemu, ale mieliśmy jakaś niepisaną sztamę i nigdy nie widziałem, aby on atakował mnie, ja z resztą też nie atakowałem jego. Byc może wynikało to z tego, że nie miałem nigdy problemu do czitów. Kiedyś w jakiejś grze podmienił mi wszystkie itemy na jakiś syf i tak się zaczęła nasza specyficzna znajomość, jeśli mogę to tak nazwać.

Decimius - Ludzie chętnie zrzeszali się pod herbem klanu, czy wtedy większość wolała grać osobno?

Azmodan - Wszyscy znani mi wojacy, którzy byli niezłymi zawodnikami byli zrzeszeni. Z małymi wyjątkami takimi jak Gonar, ale była taka tendencja. W takim społeczeństwie jak nasze, w którym stosunkowo niewielka ilość osób miesza się ze sobą - łatwo nawiązać znajomość. To z kolei sprzyja budowaniu relacji klanowych, wiec sadzę, że dołączanie do klanów było naturalnym rozwojem wypadków dla każdego gracza który poświecił BNetowi dłuższa chwilę.

Decimius - Czy myślenie, że dołączenie do klanu powoduje zwiększenie prestiżu gracza było nagminne?

Azmodan - Tak, ale na ogół efekt nie był w stanie sprostać oczekiwaniom (;

Decimius - Gdybyś miał określić klan idealny, to czym by się charakteryzował?

Azmodan - Byłby wspomnianym wcześniej monolitem. Grupą, która nie dopuszcza do siebie ludzi przypadkowych. Grupą, do której wstąpienie byłoby wydarzeniem i indywidualnym sukcesem, ale też oznaczałoby wzięcie na barki nowych obowiązków. Chciałbym w takiej grupie widzieć też osoby, które umieją wznieść się ponad swoje własne priorytety i interesy, stawiając na pierwszym miejscu dobro klanu i innych członków. Tak rozumiem istotę klanu.

Decimius - Jak w takim razie kształtowała się Twoja przygoda z klanami przed Bractwem 666?

Azmodan - Zanim dojrzałem do tego co napisałem w Odezwie byłem chyba w dwóch klanach, których nazwy przemilczę. Szybko się z tego wyleczyłem i doszedłem do wniosku, że skoro tak te klany wyglądają, to ja raczej do żadnego nie przystąpię. Z tego narzekania zrodziło się 666 (;

Decimius - Wedle moich informacji Bractwo zostało powołane do życia w 2000 roku i stało się tak z Twojej inicjatywy i Lucyfera. Kto był głównym inicjatorem, jakie cechy miało prezentować i czym się wyróżniać na BN?

Azmodan - Nie pamiętam dokładnie kto był inicjatorem w większym stopniu. Są sfery w które Lucyfer miał większy wkład, są takie w które ja. Wtedy trzymaliśmy się ze sobą na stopie koleżeńskiej, sporo czasu spędzałem u Lucyfera grając wspólnie w Diablo, a było tak między innymi dlatego, że nie miałem jeszcze stałego łącza, a on tak. Kiedy byłem w domu, on u siebie robił swoja robotę drwiąc z klanów na lewo i prawo co niezmiernie denerwowało samych zainteresowanych. To pole oddaję w dużej części jemu. Z drugiej strony ja nieco później nadałem temu bardziej formalny szlif, kiedy on przestał grać a ja doszedłem do wniosku, że trzeba to jakoś ogarnąć i uporządkować. Ciekawym zrządzeniem losu jest to, że kiedy on, wcześniej nadał swojemu wojakowi nick Lucyfer, ja później zastanawiałem się nad tym jak nazwać nasze bractwo. Wiedzieliśmy, że naszym celem i zadaniem jest bycie w opozycji. Chcieliśmy stworzyć bractwo bazujące na innych zasadach niż klany i jednocześnie pokazać, że to się sprawdzi lepiej. Na początku byliśmy we dwóch i dużo czasu minęło zanim przyjęliśmy do siebie kolejne osoby. Bazowaliśmy na przyjaźni, nie sprawdzaliśmy ani nie podliczaliśmy nikogo. Ci ludzie po prostu byli zaangażowani w to co robiliśmy, a nawet jeśli w wielu kwestiach mieliśmy odmienne zdanie czuć było, że łączy nas awersja do skostniałych klanów. Chcieliśmy się temu przeciwstawiać, dawać świadectwo, że można inaczej. Najlepszym możliwym wyrazem idei sprzeciwu były trzy szóstki, które jednocześnie całkiem zgrabnie wpisywały się w pewien schemat 3-elementowych tagów, który swoją drogą bardzo lubiłem. Idąc za tym piekielnym ciosem doszliśmy do wniosku, że nazywać się będziemy od całego tego szatańskiego pomiotu. Wybrałem swoja ksywę i tak się zaczęła moja przygoda z Azmodanem666.

Decimius - Pamiętasz pierwsze reakcje graczy na pojawienie się Waszej dwójki z 666 przy ksywach?

Azmodan - Nie nadawałbym temu jakiegoś większego znaczenia. Ciągle byliśmy dla większości anonimowymi graczami, którzy mają jakiś problem z przystosowaniem się do realiów BNetu. Nie było fanfarów ani nie zapłakało niebo, kiedy pojawiliśmy się na kanale.

Decimius - Jak sam mówisz, byliście w opozycji względem reszty. Nie czuliście się trochę wyobcowani?

Azmodan - Chyba nie, jestem typem samotnika, nie potrzebuję by mi przyklaskiwano. Wiedziałem jednak, że są ludzie, którzy czuja potrzebę zmiany tak jak ja. Wtedy, tak jak wcześniej mówiłem zależało mi na Polskim retailu. Moje konflikty i wymiany uprzejmości z niektórymi miały szerszy kontekst i były środkiem osiągnięcia celu jakim było uszlachetnienie polskiego bnetu.

Decimius - Przy takiej strategii dochodziło zapewne do wielu spięć pomiędzy Bractwem, a pozostałymi klanami. Kto napawał do Was największą niechęcią?

Azmodan - Nie pamiętam dokładnie kto największa, bo było tego sporo. Pamiętam za to tyrady z OKD, oni nie oddawali pola, uparcie stali przy swoim. Być może dlatego tak dobrze ich pamiętam.

Decimius - Jak w ogóle było liczne Bractwo, kiedy zaczęli do Was dołączać pierwsi gracze, a kiedy przyjęliście ostatniego?

Azmodan - Bractwo w okresie, gdy było nas najwięcej liczyło ok. 8-10 osób. Nie pamiętam niestety dokładnie. Wiem, że na początku przez pewien czas byłem sam z Lucyferem, po jakimś czasie dołączył nasz przyjaciel z BN, który bardzo kibicował naszym działaniom. Wstyd, ale nie pamiętam w tej chwili jego nicka, to było 10 lat temu. Potem obecność Lucyfera na BN zmalała a ja zacząłem otrzymywać sygnały od ludzi, że chcieliby dołączyć od Bractwa. Każda osoba którą przyjmowaliśmy z Lucyferem a później ja - była naszym znajomym. W gronie 666 nie było osób z którymi nie miałem wspólnej nici porozumienia. Znaczną większość znałem również na żywo. Poza tym było trochę osób, które nie zrezygnowały ze swoich klanów, ale bardzo wspierały nas chcąc tym samym polepszać sytuacje w swoich klanach. Za to wielki szacunek dla tych ludzi.

Decimius - Na jakiej zasadzie podejmowaliście decyzje w Bractwie, były jakieś rangi?

Azmodan - Decyzje w Bractwie podejmowaliśmy gremialnie i głos każdego członka był tak samo ważny. Mimo mojej pozycji miałem satysfakcję gdy parę razy bractwo głosowało inaczej niż ja. To świadczyło o pewnej autonomii w obrębie naszej małej struktury, z której byłem bardzo zadowolony. Nigdy nie chciałem by mi przyklaskiwano i nigdy tez nie byłem typem lidera. Jestem raczej żołnierzem. Prawdę mówiąc, mną się dobrze dowodzi (potwierdzi to moja żona (; ). Chciałem by otaczali mnie ludzie, którzy umieją myśleć samodzielnie i nie poddają się sugestiom bezkrytycznie.

Decimius - Wspominasz o dość trudnych relacjach z OKD, jak zaczął się ten konflikt, ile trwał i dlaczego tak trudno było Wam dojść do porozumienia?

Azmodan - OKD było jedynym klanem który umiał bronić swoich racji, jakie by one nie były. Zaciętość dyskusji z nimi mocno wryła mi się w pamięć. Oni po prostu nie chcieli pozwolić by moje zostało na wierzchu. Być może to w późniejszym okresie tak mocno zmieniło mój pogląd na ich temat. Żarliśmy się do początku, właściwie to chyba od nich zaczęliśmy swoje tournee. Poprawcie mnie jeśli się mylę, ale OKD zawiesiło, lub ograniczyło swoją działalność niedługo po tym jak formalnie utworzone zostało 666. Zatem nie byliśmy wrogami długo, za to w miarę intensywnie. Dodam, że nigdy nie byłem wrogiem ludzi, raczej pewnych idei i stereotypów.

Decimius - Czy Bractwo uczestniczyło w działaniach wojennych? Jeśli tak, to w jakich i które było najbardziej wymagającym starciem?

Azmodan - Paradoksalnie, nie pamiętam żadnej wojny 666 z kimkolwiek (co nie znaczy, ze takowej nie było). Możliwe, że wynika to z tego, że na początku, kiedy najbardziej wszystkich wkurwialiśmy byliśmy zbyt małą siłą by zwycięstwo nad nami miało jakiekolwiek znaczenie. Było nas dwóch a wygrana lub przegrana wojna nie zmieniłaby niczego. I tak byśmy napierdalali jadaczkami. Drugą rzeczą jest fakt, że wypominaliśmy ludziom rzeczy oczywiste i jaskrawo widoczne. Ciężko było temu zaprzeczyć, bo w większości chodziło o kodeksy a raczej ich bzdurność. Te były dostępne na stronach klanowych. Każdy miał w to wgląd i ciężko się było o to spierać. Byłem też bardzo aktywnym wojem i bardzo dużo grałem, ludzie mnie znali a ja miałem wielu przyjaciół. To też na pewno miało znaczenie. Wojny wypowiada się klanom z którymi ma się jakieś zatargi, ktoś kogoś obraża - jednym słowem mocny powód. Ja zawsze starałem się szanować ludzi z którymi rozmawiałem, a to zmieniało postać rzeczy i robiło ze mnie w pewnym sensie bardziej sojusznika klanu niż jego śmiertelnego wroga. No i na końcu nieskromnie dodam, że w swoim czasie było może 3-4 wojów na BN z którymi walka mogłaby się skończyć dla mnie przegraną. To dawało do myślenia wszystkim, którzy rozważali atak na nas. Poza tym znałem wszystkich najlepszych wojów, żaden z nich nigdy nie był moim wrogiem.

Decimius - Kiedy ostatecznie zakończyliście działalność i z jakiego powodu?

Azmodan - Ciężko mi jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Moja aktywność malała, innych w mniejszym lub większym stopniu też. Weszliśmy nagle, wypierdalając z kopa frontowe drzwi, odeszliśmy jak starcy - spokojnie, jeden po drugim.

Decimius - Czy organizowaliście spotkania członków w realu?

Azmodan - Zlotów członków 666 jako takich nie było, bo z częścią z nich spotykałem się dość regularnie podczas innych okazji. Nie pamiętam już chronologii, ale pamiętam, że pierwszym moim zlotem był Malbork. Potem, dzięki chłopakom z WoA była okazja spotkania na trochę większym zlocie w Tucznie pod Poznaniem. Pamiętam jak jechaliśmy pociągiem. Kilku z nas za dużo wypiło i zarzygali przedział, czy przejście. Konduktorzy straszyli nas milicją ale szybko spierdoliliśmy i tyle nas widzieli. Współczuję osobom, które musiały po nas sprzątać. Zero kultury. Potem powstała grupa 3M którą spotykaliśmy się co niedzielę. Czasem wpadali do nas ludzie z Elbląga - było wesoło.

Decimius - Z kim dzisiaj z Bractwa666 masz kontakt?

Azmodan - Poza sporadycznym kontaktem z Lucyferem to w zasadzie z nikim. Ale mam plan coś z tym zrobić.

Decimius - Czy brałeś udział w jakiś turniejach Diablo 1?

Azmodan - Turnieje nigdy nie były w kręgu moich zainteresowań, więc nie brałem w nich udziału. Nie miałem też potrzeby udowadniać sobie i innym czegokolwiek. Preferowałem ciche walki z których wyciągałem wnioski. Porażka zawsze uczyła mnie więcej niż zwycięstwo i tego się trzymałem, zwycięstwo nigdy nie było moim celem nadrzędnym.

Decimius - Byłeś również członkiem gildii 3M. W jakich okolicznościach się narodziła?

Azmodan - Nie pamiętam okoliczności, ale istnieje spora szansa, że grupa 3M powstała podczas jednego z trójmiejskich spotkań na których pojawiła się ekipa Elbląska. Nie mam pewności, ale wydaje mi się, że za powstaniem 3M jako takiego stali RedDevil i Kruger. (wysłałem w tej sprawie pytanie do Krugera, zobaczymy co on powie, zostawmy pytanie otwartym).

Decimius - Dużo osób do niej należało?

Azmodan
- Z tego co pamiętam było nas około 10 osób, więc całkiem sporo.

Decimius - Ile zlotów udało się Wam zorganizować?

Azmodan - Ciężko to nazwać zlotami, zlot to coś poważnego, kulminacyjnego. Na zlotach ludzie się poznają, zjeżdżają z całego kraju, a my po prostu co niedziela szliśmy się złoić do jakiejś knajpy bez zbędnego wnikania w szczegóły. Ekipa na ogół była ta sama z drobnymi wariacjami. Jeśli czyta to matka Schmeichela - pragnę uprzedzić - nie, on nie pił, dostawał frytki (; A potem szliśmy na śmieciowe żarcie i tak te nasze spotkania wyglądały. Raz na jakiś czas wpadał Elbląg i było pozamiatane.

Decimius - Byłeś też autorem poradnika dla wojów Cursed Steel. Skąd w ogóle taki pomysł? Czy wówczas funkcjonowały jakieś inne tego typu instruktarze?

Azmodan - W czasie kiedy zacząłem odnosić pewne sukcesy i dotarło do mnie, że coś tym wojem jednak umiem przyszło mi po prostu do głowy, że chcę się tą wiedzą i spostrzeżeniami podzielić z innymi graczami. Sens stworzenia takiego poradnika był, ponieważ te spisane wcześniej np. przez Avengera były już nieaktualne. Ani zestawy przedmiotów, ani chociażby sposób poruszania się podczas pojedynku nie odpowiadały temu w jaki sposób walczyłem ja i inni wojownicy w moim czasie. Spisałem więc to, co wiedziałem, najlepiej jak umiałem na tamten czas i powstał mój poradnik dla woja. Cieszył się zainteresowaniem, bo dostawałem sporo maili od osób, którym pomógł w jakimś stopniu. Ciekawym jest to, że po moim poradniku wypłynęło kilka innych, już dużo bardziej technicznych. Ja opisywałem zjawiska bazując na moim własnym doświadczeniu, moi następcy już pogrzebali w mechanice gry i chyba byli po prostu lepszymi wojami, bardziej świadomymi. Ja miałem instynkt, oni wiedzę. Przy moim poradniku w sferze technicznej bardzo pomógł mi tan_Gonarro, za co chciałbym mu bardzo podziękować.

Decimius - Jak długo zajęło Ci jego przygotowanie?

Azmodan - Przygotowanie poradnika to zapewne kilka miesięcy raczej relaksującej pracy w wolnej chwili, bardziej żmudne było zebranie doświadczeń umożliwiających przystąpienie do pracy nad nim - to można liczyć w latach. Później po napisaniu i publikacji przez jakiś czas jeszcze go aktualizowałem, ale to były drobiazgi.

Decimius - Z jakim spotkał się odbiorem ze strony czytelników?

Azmodan - Pamiętam debiut na DD. Odzew był większy niż się spodziewałem. Dostawałem sporo wiadomości, to było fajne.

Decimius - Po latach królowania D1 przyszło nowe w postaci D2 i późniejszego dodatku. Przeniosłeś się do tej krainy?

Azmodan - Byłem od samego początku nastawiony bardzo sceptycznie od D2. Odbiegało ono stylistyką od D1 do tego stopnia, że przewidywałem, że grac w nie raczej nie będę. Jestem typem gracza, któremu gra po pierwsze musi się podobać. Nie jestem w stanie grać w gry tylko dlatego, że oferują świetną rozgrywkę. Bycie sequelem D1 to ciężkie wyzwanie. Do tego dochodziło rozgoryczenie wynikające z czasu oczekiwania na premierę. Męczył mnie cały ten medialny szum wokół tej gry, co bardziej mnie odpychało od D2 niż przyciągało. Oczywiście mam Diablo 2 i dodatek LoD, ale nigdy nie było mnie w stanie wciągnąć na tyle bym chciał grać na BN.

Decimius - Jakie emocje towarzyszyły graczom D1, gdy zapowiedziano premierę drugiej części?

Azmodan - Wiesz jak to jest, Diablo 1 miało już parę lat. Diablo 2 miało oferować różne krainy, więcej zadań, rozbudowany system statystyk i umiejętności. Ludzie czekali na to. Zapowiedź i premiera D2 zakończyła pewna epokę w małym świecie D1. Sporo klanów się poprzenosiło uszczuplając jeszcze bardziej naszą i tak małą już społeczność. Ale taka chyba kolej rzeczy. Teraz Diablo 3 zadziałało dokładnie tak samo.

Decimius - Stosunkowo niedawno wydano D3. Wiem, że masz tam konto. Grywasz regularnie? Czy D3 spełniło Twoje oczekiwania?

Azmodan - Tak, czekałem na Diablo 3, ale w pewnym momencie wkurwienie wynikające z niemożności kupienia tej gry w Polsce spowodowało, że doszedłem do wniosku, że chyba oleję D3. Gdyby nie znajomi od których dostałem tę grę na urodziny - nie wiem czy sam bym ją kupił. Do tego jeszcze przed tym, jak ją dostałem widziałem w sieci wideo na którym jakiś chłopak Barbarzyńcą zadaje obrażenia rzędu 15.000.000. To zapaliło lampkę w mojej głowie na temat przeskalowywania cyferek w grach i jaki jest w ogóle tego sens. To skłania do refleksji na temat systemu obrażeń i ogólnie ilościowego przedstawienia cech w Diablo 1 - był idealny. Niezbyt duże wartości, które łatwo było przeliczać i łatwo było nimi operować. Lubie ułatwienia, dlatego uważam, że zamiast tych 15 milionów dmg powinno być max 15 tys, jeśli nie 1500. No ale ludzie są debilami i dostają erekcji na widok takich długich cyfr, których nawet przeczytać nie umieją. Mają wtedy poczucie siły, które chuj wie skąd się bierze. To mi od razu przypomina zabieg marketingowy w którym powiedzenie, że w jakimś badaniu brało udział ćwierć miliona ludzi, zamiast 250 tys ma na celu jakby dodać wagi tej liczbie. To lepiej brzmi, te cyferki też lepiej wyglądają, chociaż nikt nie widzi sensu stosowania takich ogromnych wartości ze mną na czele. Czekam aż na umowach o pracę płaca będzie podawana w ułamku miliona, bo to tez będzie lepiej wyglądać (; Wracając do D3 - gra spełniła w pełni moje oczekiwania. jest kompletna, jest ładna, dopracowana w każdym (poza instalacją i patchowaniu) calu. Widać, że jest to produkt skończony i dociągnięty do końca. Są oczywiście rzeczy, które mi się nie podobają, ale nie maja one wpływu na ogólny odbiór całości. Nie wiem czemu się Blizzard tak uczepił tego barbarzyńcy. Wolałbym zwykłego wojaka, albo może jakiegoś gladiatora. Poza tym - pełne zawodowstwo, tak powinna wyglądać gra. Od kilku lat myślałem, że formuła hack n slasha się wyczerpała, że ta surowość była dobra właśnie za czasów D1 a w tej chwili nadaje się tylko na małe konsole i telefony. Diablo 3 pokazuje jednak, że przy odpowiednim nakładzie sił i środków można wywrzeć wrażenie na graczu, które zatrze fakt, że gra on w najzwyklejszego, banalnego "zaklikaj wszystko" hack n slasha. To mi się w tej grze podoba najbardziej.

Decimius - Gdybyś miał wskazać trzy rzeczy, które zaważyły na fenomenie Diablo 1, to co byś wymienił i dlaczego?

Azmodan - No najważniejszym chyba był zupełnie nowy system multiplayera. Battle.net zrewolucjonizował sieciową rozgrywkę - tego nie da się kwestionować. Poza tym sama gra. Diablo to po prostu klasyk, był nim w momencie premiery, dzisiaj jest wciąż, niekwestionowany.

Decimius - Tym samym dobiegliśmy do końca wywiadu. Dzięki za rozmowę i poświęcony czas!

Azmodan - Dziękuję Tobie i Blessed'owi za danie mi możliwości tej wycieczki w przeszłość. Przepraszam, jeśli pomieszałem jakieś fakty, ale pamięć niestety bywa zawodna. Pozdrowienia dla wszystkich moich starych znajomych z Bnetu, tych o których nie wspomniałem i tych, których ksywy pojawiły się w tekście. Dzięki Wam to wszystko mogło się wydarzyć, dziękuję!