Decimius - Witaj
Jogi, stary weteranie.
Jogi
- Tylko nie stary i nie weteranie! Witaj Dec :)
Decimius
- Piękny mamy dzień... Jak sądzę przynajmniej dla ciebie?
Jogi
- No wiesz, jestem „Lordem Burz” - kocham wszelkiego rodzaju opady i
zawirowania pogodowe.
Decimius
- Humorek dobry, to może z grubej rury dzisiejszy wywiad co?
Jogi
- Lubię konkrety od konkretnych ludzi. Ostrzeliwuj waść!
Decimius
- Kiedy po raz pierwszy zagrałeś w Diablo? Kiedy trafiłeś na BN, co
pamiętasz z tamtego czasu, osoba która pierwsza poznałeś?
Jogi
- Nie pamiętam roku, w którym zagrałem pierwszy raz, ale to była jeszcze
wersja beta. Co śmieszne, z tej właśnie wersji pamiętam głównie to, że
głos podkładany Griswoldowi był dużo lepszy od oryginału który obecnie
znamy... Już wtedy wiedziałem, że to będzie COŚ... Nie wiedziałem jednak,
że tak będzie mogła na mnie wpłynąć gra komputerowa. Na BN trafiłem
pierwszy raz gdy, jeszcze miałem modem... To co działo się na BN
fascynowało mnie i przerażało jednocześnie. Byłem naprawdę za młody. Moje
początki były raczej zrywnymi przygodami, które za każdym razem zaczynały
się od nowa. Na początku nawet nie myślałem, a nawet nie chciałem mieć
znajomych online. Byłem ja i sterta dziwek szatana i wszelkiego pomiotu do
wyplewienia. A jak jeszcze dorzucić fakt jakie z czasem przyszły rachunki,
ja i brat mieliśmy szlabany itp. jazdy od mojego Taty <śmieje sie> Dlatego
na stałe trafiłem na BN w styczniu 2000. Tak naprawdę miałem ze 13, może 14 lat. Znajomych z którymi można grać,
raczej nie miałem po za swoją siecią. Miałem starszego brata i starszych
kumpli którzy łupali nie tylko w Diablo 1. Przeżywałem to co dzieje się w
grze z nimi, a może nawet obok – no cóż, byłem smarkiem. W Lutym 2001
poznałem swojego pierwszego prawdziwego kumpla na BN. Znamy się do dziś,
chociaż zaznaczyć trzeba, że jakość kontaktu pozostawia wiele do życzenia
w obie strony. Osobą wspomnianą był Mendoman, innym bardziej znany jako
Delonq lub po prostu Mateusz...
Decimius
- Większość graczy ma swojego mentora w Diablo, kogoś kto wprowadził je w
ten świat, nauczył podstaw gry, dueli. Jak to było u ciebie?
Jogi
- Nigdy nie lubiłem określenia mentor, a już najbardziej kiedy mnie tak
ktoś nazwał pierwszy raz <śmiech>. Powiedział bym raczej o przewodniku, a
nawet kilku. Chyba pierwsi byli; mój rodzony brat Mantas (niektórzy
playerzy Diablo1 którzy zrobili przerzut na Diablo 2 – mogą kojarzyć
mojego rodzonego brata Michała z nicka JojNecrol), który na stałe
przeniósł się na Diablo 2 na długie lata, i mój wspaniały przyjaciel
Eowina (Wojtek), zwany też Tulkass. Nieuczciwy będę jeśli nie wspomnę o
War_Pigeonie i Kruku - moi "Wielcy Poprzednicy" jak o nich dziś mówię. Nie
tylko im wiele zawdzięczam. W zasadzie, osobiście uważam, że ktoś kogo
poznajesz choćby odrobinę bliżej i z czasem staje się „nie już taki obcy”-
jeśli rozumiesz co mam na myśli – jest osobą której coś tam zawdzięczasz.
Są tacy którzy w moim sercu są bliscy i wiele się od nich nauczyłem i
wciąż uczę, a oni nawet o tym nie wiedzą <uśmiecha się>
Decimius
- Wnioskuje, że nie chcesz ich wymieniać?
Jogi
- Ja im wszystkim podziękuje razem i z osobna w swoim czasie.
Decimius
- Jaka sytuacja z BN
najbardziej Ci utkwiła w pamięci?
Jogi
- Hoho, tego pytania się obawiałem. Takich naprawdę godnych akcji było
mnóstwo... Kiedyś nad tym myślałem i chyba do dziś tak zostało, że
najbardziej pamiętna chwila to nie zdarzenie stricte z Bnu, ale
drastycznie z nim związane. Pierwszy zlot w miejscowości Mirów, gdzie
znajduje się jeden z wielu zamków Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Jak
łatwo się domyślić – klimacik tam sprzyja na zloty. Cała ta wspaniała
impreza, jaką zorganizowała Święta Inkwizycja... Za dowód tego, jak
potrafi być wyjebiście (sorry za inwektyw) na naszych zlotach, niech
świadczy fakt, że spotykamy się w naszym gronie do dziś. Ba! Nasza ekipa
rośnie, bo jak ktoś już raz przyjedzie – wraca. Trójprzymierze, na które
składa się SL, SI oraz ZD to rodzina. My i nasi przyjaciele sprawiamy, że
wspólne chwile są wielkie i najlepsze.
Decimius
- No właśnie skoro wspomniałeś o klanach. To oczywiście SL nie było
pierwszym klanem racja? Co z GF, BK...?
Jogi
- Widzę kolega lekcje odrobił <śmiech> Pierwszym moim klanem był wspólny
"projekt" mój i Mendomana (Delonq). Nazywaliśmy się Guardian Force...
Kurcze, nie przeżyliśmy długo <śmiech>. Pamiętam, że pożarliśmy się przez
wojnę z SL i władze. Wywalczyłem remis, ale ekipie nie podobała się daleko
idąca dyplomacja. Bo jak się okazało z tą wojną, zadziałały obie strony
zbyt impulsywnie i nikt nie miał do końca racji w sporze, więc
postanowiłem, że wzajemnie się przeprosimy, wyjaśnimy o co chodzi i po
sprawie. No ale nie wszyscy uznali to za honorowe z mojej strony,
zwłaszcza wśród tych którzy nie byli otwarci na argumenty... Ekipa chciała
mnie zdetronizować, a ja uznałem, że GF to moje dziecko. Może zachowałem
się wtedy samolubnie, ale zwinąłem manaty. Zresztą nie mogłem być z gośćmi
którzy mieli problem z pojmowaniem czym jest honor. Zdołowałem się wtedy
że nawet Delonq nie chciał mnie wysłuchać, więc wraz ze mną odeszła nazwa
klanowa która do dziś jest moim "trade markiem". Po latach śmiejemy się z
tego z Delonqiem. My jeszcze żyjemy, ja tu jeszcze jestem – a tamtych
najpewniej trafił szlag ;p
Decimius
- Po Guardian Force było...
Jogi
- Było Bloody Killers, twór Gotricha i jego brata Darky'ego ale to krótki
i raczej zabawny epizod.
Decimius
- Kiedy trafiłeś do SL no i w jakich okolicznościach to nastąpiło, kto cię
zwerbował, dlaczego poszedłeś akurat tam?
Jogi
- Poznałem SL wojując z nimi. Naprawdę polubiłem tych typów za okazaną
klasę i szacunek do mojej osoby. Nie tyle zwerbowano mnie, co powodem
mojego dołączenia się, było otwarcie się na to Pigeona który dostrzegł mój
potencjał. No i Kruka który zaufał w ten czas Pigeonowi. Okoliczności były
takie, że pewnego dnia rzucono luźny pomysł - Quentin (bo taką ksywkę
miałem niegdyś) - to może dołącz do nas... Jako, że polubiłem się z
kilkoma osobami w SL i że wpadałem na (tak przecież kultowe kiedyś
zjawisko) księgę gości. Zgodziłem się natychmiast. I tak stałem się
pierwszym w historii klanowiczem którego przyjęto bez OP.
Decimius
- Kiedy nastąpiła zmiana ksywy i dlaczego?
Jogi - Zmiana ksywy... Kurcze. Tak jakoś wyszło. Pewnego dnia na jakimś
ognisku kumple szukali mnie w krzakach. Leżałem sobie w błogostanie i
nagle ktoś mnie woła... Zacząłem ryczeć jak niedźwiedź...
Decimius - Haha
Jogi
- ...i ktoś mi powiedział - O lol! Ryczysz jak niedźwiedź na to ja
pamiętam jak dziś – to poronione - Bo ja kurwa "Jogi Bear" jestem, a w
ręku miałem piwo... Wyszło Jogi.Beer)SL( ^^. Tak już zostało, tylko to
cholerne Beer gdzieś jak zwykle uciekło ani się człowiek spostrzegł i
zostało samo Jogi. No i oczywiście przez „J”. Po prostu przez „Y” jakoś
śmierdzi.
Decimius
- Pamiętasz z kim zagrałeś swojego duela o ucho?
Jogi
- O bladź! Niech pomyśle... Jeśli mowa o pierwszym ścięciu w duelu, to był
to Cadaver (nie pamiętam klanu bo nie polski) i na szczęście był to duel
wygrany
Decimius
- Pamiętasz swoja
pierwsza wojnę w jakiej brałeś udział?
Jogi
- Naturalnie że tak, to była wojna GF z SL wcześniej wspominana, a duel...
Do takiego nigdy nie doszło, chłopaki chcieli mnie zdyskwalifikować za
sprzęt, ale to im się nie udało. Pierwszego wojennego rozegrałem z BK w
wojnie przeciwko Diabloholics Clan (DHC). Wtopa 3:2 niestety. Wtedy grało
się na butle i nie zdążyłem na lagu dopić. Ależ byłem kurewsko wściekły,
aż klawiaturę złamałem, a dziś już nawet nie pamiętam co to za człeń był -
chyba ich master - miał 40 lev, a ja 34 (to akurat pamiętam). Dodam, ze
brat Gotricha - Darky pozamiatał go wtedy 3:1 i byłem o to wściekły, że
mnie sie nie udało i spieprzyłem sprawę, a Darky wykosił ich praktycznie
sam. No ale to był czas kiedy ja się uczyłem magiem grać i co więcej
budowałem swojego pierwszego. Dzisiaj wspominam to miło mimo wszystko.
Decimius
- Opowiedz o kolejach losu - jak to się stało, że zostałeś ostatecznie
masterem SL?
Jogi
- Wspinałem się po szczeblach. bylem takim personalnym sekretarzem
War_Pigeona. Równocześnie dość ambitnie działałem w sprawach klanowych.
Lubiłem to. W pewnym momencie uznałem, ze nie mogę tylko skrobać notek,
inwentaryzować i zajmować sie dyplomacją (bo takie dostałem zadanie).
Zacząłem więc ćwiczyć, grać starać sie, aż zostałem Mistrzem Wojennym (Nie
mylić tego z jakimś guru i głównym cynglem). Polegało to na tym, ze
przygotowywałem od podszewki pewne rzeczy. Regulaminy, wpływy i pobory ze
zbrojowni i treningi. Dużo treningów. Wszystko to co związane jest z
militarnymi kwestiami a i niekiedy nie tylko. War Pigeon w końcu wyszedł z
inicjatywą, że potrzebny jest jeszcze jeden mistrz w klanie po za Nim i
Krukiem, wyszło na mnie i wtedy to "nieopatrznie" <uśmiecha sie i wzdycha>
dałem słowo, ze będę na stanowisku aż do końca SL, lub do momentu kiedy
wszyscy w klanie zgodnie stwierdzą - że moja misja mistrza klanowego
powinna sie zakończyć... No i tak trwam na straży do dziś. Co ciekawe, po
za Sitkiem wszyscy byli na tak. Do dziś się franca jedna z tego śmieje i
cieszy – no ale Tomuś zawsze miał spizganą czaszkę;p
Decimius
- Czyli rozumiem, ze byłeś trzecim masterem i po odejściu dwóch pierwszych
objąłeś rządy w klanie tak?
Jogi
- Tak, pierwszy zrezygnował niestety Pigeon. Dziś żałuje, że nie udało się
wtedy zatrzymać Szymona... Teraz nie ma z nim praktycznie kontaktu. Kruk
czyni zaszczyt bycia "szlachcicem klanowym" do dziś. Przyjaźnimy się i
zawsze mogę go prosić o rade kiedy tylko mam wątpliwości. Po za tym,
jestem od dawna aż do dziś jedynym człowiekiem na tyle walniętym by pełnić
te posługę jaka jest bycie mistrzem.
Decimius
- Od kiedy pełnisz funkcje mastera SL?
Jogi
- Przełom Lipiec-Sierpień 2002.
Decimius
- Jeśli miałbyś podsumować swój dotychczasowy pobyt na BN to co byś
zaliczył do największego sukcesu i największej porażki?
Jogi
- Największa porażka - to to, ze dopuściłem się rozpadu SL, a największe
osiągnięcie... Moim największym osiągnięciem są moi przyjaciele - to, ze
pozwalają mi być przyjacielem dla siebie. Bo widzisz, to się wiąże z tym,
że uważam BN nie tylko za hobby czy nałóg (chociaż i takim mianem można to
określić). Poznałem tu wielu ludzi, niektórych uważam za szczególnych, za
przyjaciół. Specyficzni ludzie i specyficzne więzi
Decimius
- Obecnie grasz magiem. Czy to była postać którą rozpoczynałeś grę w
Diablo?
Jogi
- Niestety nie, rozpoczynałem od woja... Dla każdego kto zaczynał w tych
czasach, woj wydawał się "prostszy i przyjemniejszy". Ale pewnego dnia
zrozumiałem, ze chce być magiem to moje przeznaczenie. Naturalnie do woja
sentyment mam do dziś i coś tam amatorsko pykam od biedy. Nie odważył bym
się tego nazwać uprawianiem rzemiosła wojennego.
Decimius
- No właśnie wojem należysz do klubu wojów „Fight Club”, od kiedy?
Jogi
- FC traktuje mocno sentymentalnie, chciałem tam być od dawna, a jestem od
osiągnięcia 21 roku życia - taka jest jedna z pierwszych zasad. Jeśli
chcesz być w FC, jednym z warunków - wiek. Szanuje FC i zasady wiec
czekałem - 15 maj 2007 roku mogłem sobie wreszcie dopisać FC i zacząć
ostro grać z ekipą jako kamrad nie tylko jako kumpel ale i oficjalny
wojak. O innych zasadach nie mowie, ani w ogóle o FC... because - you're
not suppose to talk about Fight Club :-]
Decimius
- No tak to w sumie główne hasło FC...
Jogi
- No widzisz, a mimo to na potrzebę wywiadu zdradziłem ci coś z zasad. „On
Inkluziw” - jak wycieczki za granice z biur podróży <uśmiecha się>
Decimius
- Ostatnio kiedy zawitałem na kanał SL-1 spostrzegłem tam jednego z byłych
masterów Storm Lords - Kruka. Powiedziałeś, że jego
historia sprawowania władzy w SL była nieco zawiła, dlaczego? ma to coś
wspólnego z tobą?
Jogi
- Kruk... Cóż, dla mnie zawsze Kruk był człowiekiem a'la profesor John
Nash. Bohater filmu Beautyful Mind... Zażartość, dyscyplina, pozorny
wewnętrzny spokój, dociekliwość i konsekwentne działanie. To jego atuty i
wady zarazem. Spowodowały one, że pewnego dnia Kruk zmęczył się i usunął w
cień. Z czasem odsunął się i od Diablo. Ciężko mi było to przełknąć, ale
uszanowałem jego decyzje. Kruk to naprawdę wyjątkowy go gość. Mimo iż
często się nie zgadzaliśmy jako mistrzowie potrafiliśmy dojść do
konsensusu. Wiedział o co chodzi w te klocki.
Decimius
- Powiedziałeś, że SL się rozpadło - na czym polega ten "rozpad" i co masz
w planach aby przywrócić im dawny blask?
Jogi
- Mówiąc szczerze, to nie chodzi o przywracanie żadnego blasku, tak na
prawdę chciałem zawsze, żebyśmy trzymali razem lepszy kontakt, i żeby choć
czasem ze sobą zagrać, spotkać się i pośmiać jak za dawnych lat. Brakuje
mi tego. A i wielu chłopców czuje tak samo. W końcu to parę lat znajomości
i to wyjątkowej - kiedyś to wszystko było na prawdę ważne. Oczywiście,
jesteśmy wszyscy dorośli, mam świadomość, że to co było już nie wróci, ale
miło jest choć czasem poczuć to piękno dawnych lat. Nie sądzisz, że to
było by super, trzymać z ludźmi których lubisz i szanujesz jakiś dobry
kontakt... Tu chodzi o tą przyjaźń... Bo to jest to <uśmiecha się> Jeśli
SL będzie wykazywało jakieś symptomy życia na BN, będzie łatwiej pozbierać
do kupy resztę ekipy (w zamyśle mam Świętą Inkwizycję i Złodziei Dusz, ale
też i naszych przyjaciół z po za klanów). Spotykamy się na zlotach każdego
roku i czuje, że za szybko się starzejemy i tetryczejemy. Spowolnić to,
zatrzymać czas i choć na chwile wrócić do tamtych lat...
Decimius
- Ładnie powiedziane. Dziękuje ci za rozmowę.
Jogi
- Dziękuję również, i do zobaczenia...
Decimius
- Na BN? ;)
Jogi
- Nie, w RL :)
|