Data publikacji:
28 stycznia 2013
Redaktor:
 Decimius
Rozmówca:
RS-Rediana-EV- (Atsure)
 



Decimius - Jak w ogóle rozpoczęła się Twoja przygoda z Diablo 1?

Rediana - Pierwszy raz z Diablo zetknąłem się w 1997 roku. Kuzyn mi podrzucił płytkę krótko komentując: "MUSISZ to zobaczyć". No i zobaczyłem... bo nie usłyszałem. Mój pecet z tamtego okresu to P90 bez karty dźwiękowej i z czarno-białym monitorem, a jednak... Diablo miało to "coś". "Coś" co przebiło się przez niedostatki mojego komputera i wciągnęło mnie całkowicie w ten świat.

Decimius - Kiedy trafiłeś na BN?

Rediana - Z początku w ogóle nie byłem zainteresowany grą na BN-ie. Myślę, że była to kwestia opinii jakie krążyły o grze on-line typu: "Nie warto tam wchodzić - rozwalą ci postać jeszcze w wiosce - w ogóle nie da się grać". Początkowo grałem więc głównie po sieci domowej ze swoją dziewczyną Geran (obecnie żoną) i dorywczo z kolegami. Potem, na przełomie lat 1998/1999 zacząłem grać na BN-ie, ale na swój własny sposób. Nie interesowałem się w ogóle polskim retailem. W sumie to nie wiedziałem, że istnieje. Mój sposób gry on-line był prosty. Zakładałem grę otwartą, zawsze o tej samej nazwie, a ludzie się schodzili. Co ciekawe - nigdy nie Polacy. Grywałem więc z całą Europą, ale nie z Polską. Najczęściej z Francuzami, Belgami, Skandynawami. Ten sposób gry był ciekawy - poznałem mnóstwo fajnych osób. Nigdy nie graliśmy by ze sobą walczyć. Zawsze były to gry kooperacyjne. Nie mówię, że zawsze było pięknie i wspaniale - zdarzały się czasem zgrzyty. Na przykład gdy zostałem okradziony ze sprzętu. Jak to się odbywało? Złodziej początkowo symulował grę kooperacyjną, a potem stawiał portal w samo centrum piekielnej zadymy. Wchodziłeś, padałeś, a on zgarniał twój sprzęt zanim zdążyłeś wrócić tu z wioski. Na szczęście europejska społeczność BN-owa natychmiast uzupełniała Twój sprzęt, żebyś mógł grać dalej. Żeby było śmieszniej były to same duplikaty i soft-cheaty. Nikt się tym nie przejmował - chodziło o dobrą zabawę we wspólnej grze. Do tego tematu jeszcze pewnie wrócimy. Tymczasem, stało się tak, że na moją grę trafiło kilku Polaków. Poznaliśmy się, polubiliśmy i zaczęliśmy wspólnie grywać. Zwróć uwagę, że ja nadal nie korzystałem właściwie z kanału. To nastąpiło później i raczej była to dla mnie powolna ewolucja niż rewolucja. Ja po prostu zahaczałem o kanał niechcący. Mało zwracając uwagę co się na nim dzieje lub kto tam jest. Taki stan trwał do 2000 roku - wtedy nastąpiła zdecydowana zmiana. Jaka? Opowiem przy okazji innego pytania. Tu chwilowo zawieszę opowiadanie mojej historii, by odpowiedzieć (lub nie :P) na parę bezpośrednich pytań.

Decimius - Które klany były wówczas najbardziej widoczne?

Rediana - Nie mam bladego pojęcia. W tamtym czasie ja tylko przechodziłem przez kanał - pamiętam, że było pstrokato :D

Decimius - Do jakiego czasu byłeś aktywnym graczem. Kiedy przeszedłeś na emeryturę i dlaczego?

Rediana - Właściwie to ja nigdy nie przeszedłem na emeryturę. Była kiedyś taka śmieszna moda z hucznym odchodzeniem. Dany delikwent - wyznawca owej mody - robił wokół siebie sporo medialnego szumu, np. na Diablo Day potem pisał koniecznie jakiś list pożegnalny (niczym samobójca). Ów list zwykle wyrażał się niepochlebnie o polskiej scenie Diablo lub o jej graczach - czasem imiennie, po czym następowało oświadczenie o odejściu. Zawsze mnie to bawiło - szczególnie, że wielu z tych krzykaczy po jakimś czasie i tak się pojawiało na kanale. Wracając do mnie samego, to myślę, że moje przejście "na emeryturę" odbyło się po cichu - bywałem coraz rzadziej i rzadziej, aż przestałem bywać w ogóle. Nie - właściwie to nie do końca jest prawda. Razem z różnymi ludźmi z BN zaczęliśmy grywać w inne gry. Z niektórymi utrzymuje kontakt do dziś. Z niektórymi grywam do dziś.

Decimius - Skąd w ogóle pomysł na ksywę?

Rediana - Mój nick to właściwie nieco zabawna historia - powinienem był go zmienić na samym początku, ale tego nie zrobiłem i tak już zostało. Ogólnie w tamtym czasie używałem nicka Red. Bawiąc się po sieci domowej, grywając różnymi postaciami nadawałem im różne imiona (coś jak nadawanie imienia ulubionemu zwierzakowi). Więc gdy grałem postacią singlową - był to Red. Gdy grałem po sieci był to Multired (od multiplayera). Ponieważ jednak w Diablo miałem więcej niż jedną postać to zrobiłem im dalej posuniętą mutację imienia Red. Warrior nazywał się Redion, mag Belredion, a łuczniczka... cóż... Rediana. Tą właśnie postacią zagościłem na BN-ie, całkiem nieświadomie pozostawiając imię bez zmian - a później już nie było po co zmieniać. Wszyscy się przyzwyczaili więc tak już zostało. Dużo później zacząłem używać nicka Atsure, którego używam do dziś - ale to już inna historia.

Decimius - Gdy zaczynałeś swoją przygodę na BN, to byłeś posiadaczem łącza stałego, czy modemu?

Rediana - Jak zaczynałem swoją przygodę z Diablo to byłem szczęśliwym posiadaczem modemu zoltrixa o dumnej prędkości 14400 i wdzwaniałem się do netu przez łącza "tepsy" - nic innego wtedy na naszym rynku nie było znane. Opłata była wtedy taka jak za połączenie lokalne i rozliczana w 3-minutowych okresach (impulsach). Dopiero później pojawiły ryczałty. Pierwszego ISDN-a kupiłem gdy tylko pojawiła się taka możliwość. Ale to już było dość późno. Dopiero potem przyszedł czas na "stałkę". Jedyne co pamiętam ze zmian łącz to diametralna zmiana laga i związanej z nim techniki gry.

Decimius - W jakie inne gry oprócz Diablo 1 grywasz?

Rediana - Po Diablo przyszedł czas zmian - zaczęły być dostępne gry mmo - to była całkiem inna zabawa. Grywałem więc w Mu i kilka innych tytułów. A potem? Potem stał się World of Warcraft. Spędziłem w nim 4-5 lat. Dziś jestem zapalonym graczem konsolowym. Ulubione tytuły to Mass Effect, Fable, Dragon Age, Wiedźmin itp. - jak widać to Diablo ukształtowało moje wymagania wobec innych gier. Do dziś action rpg jest dla mnie wyznacznikiem gry.

Decimius - Czy któraś z wyżej wymienionych gier dostarczyła Ci tyle samo emocji, co D1?

Rediana - Myślę, że tylko WoW zjadł mi odpowiednio dużą ilość życia co Diablo :)

Decimius - Miałeś okazję obserwować wydawanie kolejnych patchy Diablo 1?

Rediana - Kluczową zmianą w patchach i jedyną, która mnie naprawdę interesowała był zapis każdej postaci multiplayerowej w oddzielnym czytelnym pliku.

Decimius - Czym różnił się BN, na który zajrzałeś po raz pierwszy od tego, jaki opuszczałeś?

Rediana - Głównie odczuciami. Pierwszy BN był dla mnie jak Kraina Marzeń - wszystko było nowe, ciekawe, kolorowe. Ostatni BN jaki pamiętam to było jak dzień w pracy - rutyna i szarość. Oczywiście są to tylko moje odczucia - nie mające nic wspólnego z ludźmi, atmosferą czy zmianami technicznymi.

Decimius - Miałeś okazję spotkać przedstawiciela Blizzarda na kanale, który nie był botem?

Rediana - Nie mam pojęcia - jeśli tak to nie zauważyłem.

Decimius - Czy odwiedzałeś często kanały innych państw?

Rediana - Wiele razy, gdy nudziliśmy się na kanale wpadaliśmy na różne głupie pomysły by pobawić się na innych kanałach. Czasem było to dla jaj, np. by podrażnić zagranicznych kolegów, a czasem na poważnie - organizowaliśmy turnieje z graczami innych państw. My, Polacy budziliśmy wiele razy respekt i zazdrość - my naprawdę potrafimy grać i jesteśmy w tym bardzo dobrzy.

Decimius - Zagraniczni gracze też wpadali na Pol-1?

Rediana - Bywało, ale raczej były to odosobnione przypadki. Czasem był to odwet za naszą wcześniejszą bytność na ich kanale ;)

Decimius - Jaką postacią zagrałeś po raz pierwszy w Diablo 1?

Rediana - Pierwszą moją postacią był warrior i była to totalna pomyłka w moim przypadku. Warrior był dla mnie nudny - machał tym swoim patykiem i to wszystko. Ukończyłem nim grę na singlu i tyle... nigdy więcej nim już nie zagrałem na poważnie.

Decimius - Wielu graczy, kiedy mówi o swoim pierwszym przejściu w całości Diablo 1, przeważnie wspomina Butchera. Czy Tobie również dał się we znaki i zapadł szczególnie w pamięć?

Rediana - Nie uwierzysz mi pewnie, ale po pierwszym przejściu Diablo na singlu ja nie wiedziałem kim jest Butcher. W ogóle nie miałem tego questa. Dopiero, gdy z kolegą rozmawiałem o grze i wymienialiśmy się spostrzeżeniami wyszło na to, że on strasznie opowiadał o jakimś ostrym starciu z bossem, którego ja na oczy nie widziałem. Dla mnie pierwszym poważnym wyzwaniem był Leoryk. Oczywiście grając drugi raz, już łuczniczką, naciąłem się na Rzeźnika i to był dla mnie koszmar. Moja łuczniczka zaplątała się w pomieszczeniu Butchera, który paroma zamachami swojego tasaka posłał ją do piachu. Klimat, wrażenia jakie temu towarzyszyły był nie do opisania. Siedziałem przez dłuższą chwilę wlepiając oczy w monitor. Nie do końca uświadamiałem sobie co się właśnie stało. To było solidne przeżycie.

Decimius - Kiedy zapadła decyzja, że łuk będzie Twoją główną postacią?

Rediana - Mniej więcej wtedy, gdy stwierdziłem, że nie jest nią warrior. Czyli po jednym przejściu gry.

Decimius - Łuk to w sumie taka niszowo postać, mało popularna. Nie odstraszało Cię to? Dlaczego, aż tak bardzo Cię zafascynował?

Rediana - Ta postać miała grację. Była zwinna, była szybka, korzystała z terenu, korzystała z taktyki - była cwana i była zabójcza. Dla mnie to była miłość od pierwszego wejrzenia. Wiele fragmentów gry dla łuka było prawdziwym wyzwaniem, ale tym samym dostarczało dużo więcej emocji.

Decimius - Większość graczy ma swojego tzw. mentora w świecie Diablo 1, czyli osobę która wprowadziła ich w szczegóły gry. Kto nim był w Twoim przypadku?

Rediana - Miałem taką jedną osobę - wstyd się przyznać, ale nie pamiętam nicka. Spędzaliśmy razem grając wiele czasu, testując różne sprzęty, testując różne ustawienia, różne techniki. Z drugiej strony łuczniczka w moim czasie była dziewiczym terytorium, do wielu rzeczy musiałem dochodzić sam. Mógłbym wymienić wiele osób, które miały ogromny wpływ na styl mojej walki. Właściwie był to każdy z kim walczyłem. Osoby, które w tej chwili przychodzą mi do głowy to: Tezeusz, Raistlin, o1o1o1, Blessed, Disaster, Azmodan, Morgon, Skunek, Grimgroth, MicroB, Voytaz, Grzybek, Arroyo i wielu, których imion nie pamiętam już dziś.

Decimius - A dla kogo Ty byłeś takim mentorem?

Rediana - O tym niech opowie ktoś, kto odczuł moją pomoc. Nigdy nie skąpiłem nikomu ani nauki ani rady.

Decimius - Pamiętasz swojego pierwszego duela o ucho?

Rediana - Nie. Nie pamiętam. Szczególnie, że przez bardzo długi czas w ogóle nie grałem na uszy - to znaczy nie zbierałem ich. Dla mnie liczyła się sama walka, satysfakcja z wygranej, czasem satysfakcja z przegranej - jeśli była po dobrej walce. Uszy zacząłem zbierać tylko przez krótki czas jako trofea na stronę klanową. Umieściłem tam tylko setkę i znów zaprzestałem zbierania.

Decimius - A ostatniego?

Rediana - Jednym z ostatnich dueli jakie dobrze pamiętam był duel z Brunatnym. Wtedy ostatni raz, i w sumie wbrew swoim zasadom, podniosłem ucho. Szczerze przyznam, że była to czysta złośliwość z mojej strony. Dlaczego? Nigdy nie przepadaliśmy za sobą, ale od kiedy dołączył do Czarnych Smoków stał się po prostu nie do zniesienia. Wywyższał się i robił z siebie ikonę łuczniczek. Nawet napisał "swój" poradnik. Niestety nie był to "jego" poradnik tylko spis porad walki, które każda łuczniczka dobrze znała. Większość z technik, które tam zawarł nie było opracowywane przez niego. Sam znalazłem parę rzeczy, które ja wymyśliłem. Ogólnie rzecz biorąc zbulwersował dość mocno środowisko ówczesnych łuków. Więc gdy pojawił się na kanale nie byłem w stanie odmówić sobie okazji do utarcia mu nosa. Nie zamierzam jednak twierdzić, że było to łatwe. Brunatny był bardzo dobrym łukiem, dobrze wyćwiczonym i przygotowanym. Ten duel był naprawdę dla mnie ciężki. Wtedy po raz ostatni podniosłem ucho.

Decimius - Czy jako nowicjusz dałeś się nabrać na krowi poziom?

Rediana - Na krowi lewel nie dałem się nigdy nabrać. Dużo czytałem o Diablo od momentu kiedy się ukazało, od początku znalem Cow Level jako bajkę.

Decimius - A co z Diablo Swordem?

Rediana - A tu akurat dałem się nabrać. Zabijałem Diablo wręcz hurtowo. Na szczęście dla mnie (i dla biednego Diablo) dość szybko dowiedziałem się jak się rzeczy mają i przestałem go dręczyć.

Decimius - Jako początkujący wiedziałeś o duplikatach i czitach występujących w grze? Miałeś jakieś nieprzyjemne zdarzenia z tym związane?

Rediana - Bardzo szybko dowiedziałem się o duplikowaniu przedmiotów i o czitach. Co jakiś czas trafił się w grze jakiś cziter - uznajmy to za element krajobrazu :)

Decimius - Jakie było podejście generalne graczy do nielegalnych przedmiotów?

Rediana - Hmm... doszliśmy do dość kłopotliwej kwestii. Przede wszystkim należy się zastanowić co to jest nielegalny przedmiot. Przedmiot wykonany edytorem gry ze statystykami wymaxowanymi tyle ile bozia w hexach dała to na pewno jest bzdura. Natomiast duplikat wykonany w grze bez użycia zewnętrznych programów to już kompletnie inna kwestia. Czy taki przedmiot jest nielegalny? Trzeba zwrócić na kilka rzeczy uwagę - sam silnik gry pozwala na tworzenie duplikatów, Blizzard doskonale wiedział o tej możliwości i nigdy w kolejnych patchach nie próbował jej wyeliminować, oraz sami gracze, którzy dobrze wiedzieli o duplikatach i wiele razy ich używali. Była to taka "tajemnica Poliszynela". Niby nikt się otwarcie nie przyznawał, ale też nie negował zbytnio możliwości ich używania. Co jakiś czas pojawiali się jacyś ostrzy bojownicy pełnej legalności, powstawały określenia w stylu "full legit" albo "pure legit". Wszelkie próby jednak wprowadzenia tego w życie spełzały na niczym. Nie było żadnych środków do prowadzenia tej walki. Żaden znany mi skaner nie potrafił poprawnie zidentyfikować duplikatów.

Decimius - Na przestrzeni lat zasady dotyczące noszonych przedmiotów stały się nieco mniej rygorystyczne. Jak sytuacja zmieniała się w przeciągu lat?

Rediana - Nazwijmy ją po prostu patem za ogólnym cichym przyzwoleniem.

Decimius - A jaka jest Twoja filozofia względem duplikatów?

Rediana - Zawsze byłem dość liberalny pod tym względem. Jest kilka możliwości powstania duplikatów. Nie wszystkie duplikaty powstają z premedytacją. Pamiętajmy też, że duplikat powstaje z przedmiotu legalnie znalezionego w grze. Jeśli chodzi o duele z użyciem duplikatów - to zdecydowanie nie jestem przeciwnikiem. Jeśli zagrasz przeciw komuś kto ma na sobie dokładnie to samo, to liczą się twoje umiejętności, a nie czy miałeś szczęście znaleźć komplet idealnych wymarzonych przedmiotów. No i jest jeszcze rozwój postaci z użyciem duplikatów. Na przykład duplikowanie eliksirów, książek lub nawet kasy. Jak to zawsze jest, że wszyscy na BN-ie zawsze mieli czary i statsy na maksa jeszcze zanim doszli do symbolicznego 50-tego levelu postaci? Na to pytanie niech każdy sobie odpowie sam. Wiem tylko, że wiele z bugów gier stało się ich kluczowymi elementami. Weźmy na przykład podskakiwanie na rakiecie w Quake'u - całkowicie nie zamierzone przez twórców dziś stało się nieodłącznym elementem gry. Więc tak - moja filozofia gry w diablo zezwala na użycie duplikatów. Natomiast ta sama filozofia nie uznaje żadnej zewnętrznej ingerencji w grę.

Decimius - To samo tyczy się zasad dueli. W jaki sposób przez lata ulegały zmianom?

Rediana - Gdy zaczynałem swoją przygodę z duelami grało się na 8 butli - czyli to co w pasku. Ciągłe podejrzenia o podpijanie z plecaka jednak doprowadziły do tego, że całkowicie zrezygnowano z picia w czasie duela. Muszę przyznać, że zawsze miałem co do tej decyzji mieszane uczucia. Czy na pewno uniemożliwiło to jakiekolwiek podpijanie? Tego nie wiem, wiem natomiast, że odeszła przez to w zapomnienie sztuka umiejętnego picia w czasie pojedynku. Picie butelek wcale nie było takie łatwe - dużą część szkolenia trzeba było przeznaczyć na naukę picia. Jeśli zaś chodzi o resztę zasad to trochę uogólnię - nie lubię wprowadzania jakichkolwiek zasad ograniczających możliwości danej klasy, np. zakazy używania określonych przedmiotów, czarów itp.

Decimius - Początkowo wielu wojów nie grało na magów, a magowie unikali łuków. Kiedy zaczęło się to zmieniać, w jakim momencie wszystkie trzy klasy postaci zaczęły ze sobą rywalizować? Jak było w Twoim przypadku?

Rediana - Patrząc z perspektywy łuczniczki to zawsze walczyłem przeciw wszystkim - jakbym chciał walczyć tylko wewnątrz własnej klasy czyli łuk vs. łuk to umarłbym na kanale z nudów. Jestem jednak w stanie zrozumieć wąsko wyspecjalizowanych graczy. Np. Azmodan - nigdy nie walczył przeciw magom. Nawet zamanifestował to obniżając swoje punkty magii do zera. Różnorodność wyborów i możliwości zawsze stanowiła o wielkości gry Diablo. Jest jeszcze jeden ciekawy drobiazg w Diablo. Twórcom gry udało się prawie idealnie zbalansować klasy. Praktycznie każda klasa ma tu szansę wygrać pojedynek z inną klasą. Coś czego Blizzard już nie potrafił powtórzyć w Diablo 2. Tam zawsze były duże rozbieżności między klasami. Ciągłe wprowadzanie nowych patchy tej sytuacji nie poprawiało - zmieniało tylko wygranych.

Decimius - Jaki był najbardziej pożądany przez Ciebie przedmiot, który udało Ci się w końcu znaleźć?

Rediana - Chyba największe poszukiwania jakie prowadziłem swego czasu były za Windforce'em - największa też była radość z jego zdobycia.

Decimius - Jak kształtowała się Twoja przygoda z klanami przed Elvandarem?

Rediana - I tu powrócę do swojej historii. Jak już wcześniej opisałem miałem swój sposób na BN-owe zmagania jednak pojawianie się coraz częstsze na kanale zaowocowało rozpoczęciem mojego życia klanowego. Nie parłem w tym kierunku jakoś mocno. Jednak były trzy klany, które na zawsze odcisnęły na mnie swoje piętno. Specjalnie pominę tu już krótki epizod z odchodzącym w zapomnienie Zakonem Czerwonej Róży. Pierwszym moim dużym wydarzeniem był klan EPICENTRUM. Gram sobie spokojnie swoją grę, a tu wpada do mnie Elminster z jakimś magiem - pierwszy raz na oczy widzę. Elminster jak to Elminster - zaaferowany czymś mocno, mało co zrozumiałem wtedy. Natomiast Mag mnie zaciekawił. Nim zdążyłem zaspokoić ciekawość wyzwał mnie do walki. No dobra - stwierdziłem - zjedzmy sobie maga na przystawkę. Mag tymczasem tak się zwijał, tak ostrzeliwał fireballami dookoła, że zanim spostrzegłem to ja stałem się przystawką, a nie on. Nim zdążyłem dobrze ochłonąć po walce, a już mag wyciągnął do mnie rękę i zaprasza do klanu, który tworzy. Teraz dopiero zaczęło do mnie dochodzić o co w tym może chodzić i czemu Elminster się tak szczerzy. Tym sposobem stałem się trzecim klanowiczem EPICENTRUM. Blessed - bo to z nim oczywiście walczyłem, zaproponował mi udział w tworzeniu nowego klanu. Wyszło na to, że nie dość mu było mnie sprać to jeszcze koniecznie chciał mną komenderować ;) Potem była jeszcze druga próba ogniowa - musiałem pokonać w piekle samego Diablo w walce na pięści. Heh... kiedyś to się przyjmowało z pompą ;) Tak zaczęła się moja przygoda z EPICENTRUM i od tego dnia dumnie nosiłem ~EPI~ za nickiem (tak, niektórych z Was może zdziwić w ten sposób pisany skrót, ale na początku powstania EPICENTRUM była możliwość wpisania tyld do nazwy postaci - dość szybko zresztą zlikwidowana przez Blizzarda, na szczęście nie zadziałało to wstecz i ci co mieli już tyldy w nicku to mieli - dzięki temu łatwo było odróżnić pierwotnych członków tego klanu). Trzeba przyznać, że werwy Blessowi nie brakowało. Epicentrum wtargnęło na polski retail z siłą tornada. Bless każdemu dawał szansę i tym sposobem klan rozrósł się ogromnie. Największym kłopotem w utrzymaniu tak dużego klanu była jego różnorodność - od doświadczonych graczy do noobów - wszystkiego było tu dużo. W tym dziele głównie pomagał mi Tsosna. Blessed służył wtedy głownie doradztwem teoretycznym bo miał kłopoty z godzinami w necie. Takie były początki. Później niestety nadszedł okres rozbicia dzielnicowego i częściowego rozpadu Epi, do którego niestety się przyczyniłem. Jak to było? Prosto. Blessed miał dobrze dopóki siedział w Stanach, jak wracał do Polski to miał bardzo ograniczonego neta. Bywał rzadko i w dziwnych godzinach. Brak szefa niestety zaczął być odczuwalny i coraz częściej dało się słyszeć głosy niezadowolenia - szczególnie, że niektórych decyzji nie miał jak tłumaczyć bo go nie było. Doszło do tego, że paru gorącogłowych postanowiło wyrzucić Blessa z jego własnego klanu pod jego nieobecność. Na ten numer nie chciałem się zgodzić w żadnym wypadku - uważałem go za kur...two. Jedyny pomysł jaki mi wtedy przyszedł do głowy to zebrać najbardziej zacietrzewionych i niezadowolonych i wyprowadzić z Epi. Dzięki temu Epi przetrwało choć solidnie uszczuplone. Nie wiem, czy to była dobra czy zła decyzja, ale to właśnie w ten sposób powstał Elvandar.

Decimius - Z EV byłeś związany do końca swojej obecności na BN?

Rediana - Pomimo teorii, że założycielami klanu Elvandar byłem ja, Tarqu i Fidek to tak naprawdę od początku było to moje dziecko. Ja miałem swój pomysł na klan i przekonałem do niego pozostałych. Sama nazwa wywodzi się od miasta elfów z książek Feista (Adept magii, Mistrz Magii). Elvandar był drugim klanem na polskim retailu z jednowyrazową nazwą. Pomysł Blessa, który skopiowałem bo bardzo mi się podobał. Nie będę tu opisywał losów EV. Powiem tylko, że sporo ciekawych osób się przez niego przewinęło. Był to również klan, w którym wreszcie dała się skoszarować moja dziewczyna i wieloletnia towarzyszka na BN-ie Geran. Jako ciekawostkę dodam tylko, że w roku założenia Elvandaru, Geran i ja wzięliśmy ślub. Kilka razy zmieniana była formuła klanu. I jak w życiu każdego klanu raz bywało lepiej, raz gorzej. Byliśmy mocno zaprzyjaźnieni ze Storm Ridersami - najpierw z nimi wojowaliśmy, a potem mieliśmy sojusz - trwały trzeba przyznać. Niestety dla mnie, doszedłem do momentu, w którym nie mogłem już nic zaoferować klanowi od siebie i stwierdziłem, że moje dziecko musi się usamodzielnić, a władzę czas oddać w młodsze i pełne świeżych pomysłów ręce. Nie pamiętam kto wtedy przejął władzę, ale ostatecznie to był MagTombo. Ja zaś postanowiłem nie przeszkadzać i nie wpływać na dalszy rozwój EV. Odszedłem do Zakonu Rycerzy Valhalli, w którym miałem wielu przyjaciół. Powróciłem do EV tylko na krótką chwilę, by oficjalnie zamknąć działalność klanu.

Decimius - Byłeś też jednym z założycieli chyba najbardziej elitarnego zrzeszenia łuczników Rogues Squadron. Mógłbyś opowiedzieć nieco więcej o tej inicjatywie?

Rediana - W sumie formuła była bardzo prosta - popularyzacja łuczniczek i wymiana doświadczeń. Łuczniczek nigdy nie było wiele, ale wiele razy były traktowane na BN-ie trochę po macoszemu. Nie wiem czy wiesz, ale kiedyś nie organizowano oddzielnych zmagań łuczniczek w turniejach - jako klasa były pomijane. Jak łuk chciał brać udział w turnieju to był dołączany po prostu do którejś klasy - np. warriorów i już. RS pomógł w postrzeganiu łuczniczek jako samodzielnej klasy postaci, służył również do treningów, wymiany doświadczeń, pomysłów. Nie pamiętam już dokładnie kto uczestniczył w samym założeniu RS, chyba Shpaq i Grzybek, potem szybko dołączyli inni jak Fangir, Arroyo, Seya i jeszcze kilka osób. Nie zależało nam na zrzeszeniu wszystkich łuków - raczej na starych wyżeraczach, którzy prefixem RS mogli wskazać zabłąkanym łuczniczkom kierunek.

Decimius - Jaki był Twój stosunek do nowych graczy pojawiających się na BN?

Rediana - Na początku bardzo otwarty. Potem z mijającymi latami troszkę ostrożniejszy. Nadal jednak starałem się służyć pomocą lub radą.

Decimius - Gdybyś miał wymienić jednego gracza, który wyróżniał się w sposób szczególny na kanale, to na kogo by padło i dlaczego?

Rediana - Nie wymienię tu żadnego konkretnego gracza w sposób pozytywny, bo uważam, że każdy w taki czy inny sposób się wyróżniał. Natomiast jeśli chodzi o odbiór nie koniecznie pozytywny to nie sposób nie wspomnieć o PKPL - Klanie playerkillerów. Każde pojawienie się PKPL zawsze wróżyło wojnę słowną na kanale.

Decimius - Najzabawniejsza historia związana z wydarzeniami na retailu to...

Rediana - Nudziliśmy się kiedyś wieczorem na kanale, rozmawiając o jakichś bzdurach, gdy ktoś wpadł na pomysł pobawienia się nowymi postaciami - takimi od zera. Ponieważ żaden z nas już dawno nie levelował okazało się to sporą frajdą, włącznie z duelami na niskim levelu nosząc jakieś dopiero co znalezione śmieci. Tak powstało ALL (Army of Lucky Luke). Klan zawiązany na chwilę dla zabawy. Przy czym oczywiście nasze postacie miały jakieś głupie nicki - mój był zdaje się Mysza-ALL. Nie pamiętam wszystkich uczestników, ale byli to między innymi Azmodan, Morgon, Voytaz, Fangir, Baudo i wielu innych. Sami nie byliśmy się w stanie połapać, ale zabawa była przednia. Całe to zdarzenie doczekało się jeszcze weselszego finału. Otóż jeden z ówczesnych redaktorów Diablo Day kompletnie nie połapał się co jest grane i w serwisie następnego dnia ukazał się news mówiący o prężnie działającym nowym klanie założonym przez newbie'ch. Śmiechu z tego było całkiem sporo.

Decimius - Jaki był największy konflikt pomiędzy klanami, jakiego byłeś obserwatorem?

Rediana - Odkąd BN zaistniał zawsze były jakieś niesnaski, kłótnie i wojny. Konflikty między klanami czy graczami to stały element krajobrazu. Trudno mi dziś przypomnieć sobie jakiś bardzo szczególny.

Decimius - Jaki był największy przekręt, którego byłeś świadkiem?

Rediana - Nie przypominam sobie nic godnego uwagi.

Decimius - Która wojna klanowa w jakiej miałeś okazję uczestniczyć, przysporzyła Ci najwięcej emocji?

Rediana - Zdarzały się różne wojny z najdziwniejszych czasem powodów. Pamiętam dobrą zabawę, gdy EV toczyło wojnę z SR - skończyło się zawarciem trwałego sojuszu. Czasem wojny zbliżały klany do siebie. Ja osobiście nigdy nie miałem cierpliwości do prowadzenia wojen - szczególnie dotyczy to taktyki unikania walki.

Decimius - A turniej?

Rediana - Uwielbiałem małe turnieje wewnątrz klanu lub między zaprzyjaźnionymi klanami - takie szybkie, które rozstrzygały się w jedno popołudnie. Nie przepadałem specjalnie za dużymi ogólnymi turniejami. Zawsze pojawiał się wtedy organizacyjny bałagan.

Decimius - Wymień Twoim zdaniem trzy najlepsze klany w historii polskiego retaila.

Rediana - Nie wymienię tu najlepszych, za to spróbuję wskazać te ciekawe - wyróżniające się. Zawsze podziwiałem zdolności bojowe i zwartość Czarnych Smoków (BD). W tym względzie nie mieli sobie równych. Było też np. 666 bardziej stowarzyszenie ponad klanowe niż klan skupiające graczy o podobnych przekonaniach - szerzej o 666 można poczytać w wywiadzie z Azmodanem - nie będę tu powielał jego wypowiedzi. Były też organizacje w stylu NN - skupiające ludzi, którzy - mówiąc najprościej - nie chcieli się organizować. Wiele klanów budowało historię polskiego retaila - nie sposób nie wspomnieć tu o OKD gdzie swoją wizję realizował Skrzetuski, czy np. KGB z Daggerem, IB, WoA, ZRV. Na koniec dorzucę jeszcze bardzo kontrowersyjny klan SpelCasta - PKPL. Jedyny klan cziterów na Pol-1. Co ciekawe sam SpelCast był osobą lubianą przez ludzi, którzy mieli go okazję poznać. Jego pojawienie się na kanale nieodmiennie doprowadzało do furii wszystkich bojowników o "pure legit". Bywało naprawdę zabawnie.

Decimius - Możesz spróbować wymienić najlepszych graczy, z którymi przyszło Ci się zmierzyć?

Rediana - To bardzo trudne pytanie, szczególnie po tylu latach. Swego czasu grałem naprawdę dużo dueli. Poza moim doświadczeniem widziałem też walki prowadzone z boku - jako obserwator. Spróbuję wymienić parę osób, ale to bardziej dla mnie test pamięci i to bardzo subiektywny. Zacznę od kilku magów - tę klasę znałem najsłabiej: Raistlin, Shadeq, MicroB, Horacius, Ssaq, Morf, Zyziax, Blessed. Z łuczniczek Grzybek, Brunatny, Arroyo, Shpaq. Z warriorów: Azmodan, Morgon, o1o1o1, Skunek, Voytaz, Disaster, Dagger, Tezeusz, Kenathen, Skrzetuski. Kojarzę jeszcze kilka osób - niestety imiona zatarł czas.

Decimius - Czym Twoim zdaniem powinien charakteryzować się dobrze funkcjonujący klan?

Rediana - Konsekwencją w realizacji założonego celu, ale także pewną elastycznością na zmieniający się battle.net.

Decimius - Czy zloty graczy Diablo 1 w realu stanowiły dla Ciebie ważną część?

Rediana - Muszę przyznać, że zloty odmieniły polską scenę Diablo. Kiedyś odbywały się małe zloty klanowe. Era dużych zlotów ogólnych nadeszła właśnie za moich czasów. Największy wpływ na ich powstanie miała Geran to jej upór w sprawach ogólnych i organizacyjnych doprowadził do powstania największych zlotów. Początki były skromne. Najpierw zauważyliśmy wraz z Geran, że jest sporo graczy z naszego rodzinnego Elbląga. Postanowiliśmy się zwyczajnie spotkać przy piwie 13 lipca 2002 r. W spotkaniu uczestniczyło wtedy aż... 5 osób - w tym gość honorowy z Malborka: Shpaq, Morgon, MicroB, Skrzetuski i ja. Potem przyszedł czas na większy zlot sierpniu 2002 w Malborku, w którym uczestniczyło już ok. 20 osób (Geran, Hunter, MicroB, Skory, Chmiel, Preiser, Grzybek, Shpaq, Azmodan, Fangir, Morgon, Dagger, Skrzetuski, Robal, Voy, Rediana). Malbork miał kilka swoich mniejszych powtórek (4 i 12 lipca oraz 13 września 2003). Pierwszy duży ogólnopolski zlot odbył się w Zegrzu 18-20 lipca 2003 - uczestniczyło w nim ponad 40 osób i usypaliśmy naprawdę wysoką górę puszek od piwa. Następnego roku powtórzyliśmy zlot w Zegrzu, a w kolejnym roku przenieśliśmy się do Tuczna. W międzyczasie zaczęły się odbywać regularne spotkania w Trójmieście. Czasem większe, czasem mniejsze. Czasem w pubach, a czasem na plaży w Sopocie. Wiele z poznanych w realu osób zaczęła się spotykać regularnie przy piwku. Do dziś zachowały się niektóre z tych znajomości i trwają cały czas.

Decimius - Które wydarzenie mające miejsce na retailu jest dla Ciebie z perspektywy czasu najważniejsze?

Rediana - Niestety to najsmutniejsze, kiedy wszedłem na kanał i nikogo na nim nie było. Spróbowałem na drugi i trzeci dzień - nic. Od tamtego czasu przestałem instalować Diablo na swoim komputerze (wcześniej, czy grałem czy nie miałem je zainstalowane).

Decimius - W 2000 roku odbyła się premiera drugiej części Diablo i późniejszego dodatku. Grałeś?

Rediana - Oczywiście grałem w Diablo 2, a później Lord of Destruction - choć nigdy nie było to tak intensywne jak w przypadku Diablo 1.

Decimius - Gdy pojawiła się oficjalna informacja o nadejściu sequela to gracze wyczekiwali daty premiery z niecierpliwością, czy może podchodzili do tego obojętnie?

Rediana - Raczej z wielką niecierpliwością. Data premiery była wielokrotnie przesuwana i to mocno. Najbardziej problematyczny dla Blizzarda i premiery D2 był upadek największego ówczesnego producenta kart graficznych firmy 3dfx. Potrzebna była szybka przesiadka z bibliotek Glide'a i przystosowanie gry do działania na nowych GeForce'ach. Miałem okazję grać w Diablo 2 jeszcze na karcie Voodoo 3, a później na Rivie TNT i GeForce'ach. Nigdy potem już D2 nie wyglądało tak dobrze jak na Voodoo - szczególnie mgły i blaski zbroi robiły wrażenie.

Decimius - Czy druga część przypadła Ci do gustu?

Rediana - Kluczową zmianą, która skusiła mnie do grania w d2 był tryb hardcore. To dopiero był dreszcz emocji gdy grałeś postacią, która w chwili śmierci ginęła naprawdę.

Decimius - Jaką postacią tam grałeś?

Rediana - Grałem wieloma postaciami, najwięcej jednak amazonką (odpowiednik łuczniczki) i czarodziejką. Czarodziejka to była naprawdę jednoosobowa armia. Lubiłem tę postać. Niestety moja hardcore'owa czarodziejka zginęła mając 86 level. Nigdy nie osiągnąłem już takiego poziomu w hc.

Decimius - Jak długi czas tam spędziłeś?

Rediana - Trudno tu mówić o spędzaniu czasu przy D2. Grałem raczej zrywami - miesiąc zabawy i pół roku przerwy. Sequel traktowałem jak każdą inną grę - to nie było już "moje Diablo".

Decimius - Jak zmienił się krajobraz sceny Diablo 1 po wejściu D2?

Rediana - Na fali nowości wiele osób i klanów odeszło do D2. Jednak gdy "kurz już opadł" część osób wróciła. Gdy ukazał się dodatek efekt był podobny - znów część osób skoczyła na D2, by po jakimś czasie wrócić - choć nie wszyscy.

Decimius - W połowie 2012 roku wydane zostało Diablo III. Pojawiłeś się w tej krainie?

Rediana - Kupiłem Diablo 3, przeszedłem i... zapomniałem. Dla mnie Diablo 3 miało już tylko smak "odgrzewanego kotleta". Nie zamierzam do niego wracać.

Decimius - Czy dziś jeszcze zaglądasz na jakieś strony poświęcone tematyce Diablo?

Rediana - Od czasu do czasu zerknę na Diablo1.pl, ale dla mnie Diablo to już raczej przeszłość. Wiadomo, fajnie jest się spotkać pogadać o dawnych i nowych czasach, jednak nie jest to już nic stałego.

Decimius - A zaglądasz czasem na retail Diablo Pol-1?

Rediana - Zajrzałem tam ze dwa razy ostatnio, za każdym razem to było jak podróż w czasie.

Decimius - Dzięki serdeczne za wywiad i poświęcony czas!

Rediana - To ja dziękuję. Odpowiadając na pytania wywiadu czułem się jakby tamten, naprawdę świetny okres, powrócił. Pozdrawiam wszystkich graczy Diablo. Tych przeszłych i tych obecnych. A wszystkich, o których zapomniałem wspomnieć przepraszam - pamięć bywa zawodna.